BikeOrient na Górze Kamieńsk

Na początku był rower, z którego narodziła się nasza pasja do wycieczek, początkowo krótkich, później dłuższych. Znajomi namówili nas na zawody sportowe, takie…. trochę inne, podobno dla ludzi inteligentnych, bo prócz ścigania, trzeba pomyśleć. Sama siła w nogach to nie wszystko. Liczy się strategia, orientacja w terenie, umiejętność czytania mapy, czy korzystania z kompasu.

Zakazane jest używanie nawigacji, a GPS może służyć tylko do logowania śladu. Na większości zawodów można jechać bądź samemu, bądź w grupie. Spotkać można również podziały na trasy rowerowe, piesze, czasami rodzinne, czy z czworonogami. Dostępne też jest kilka dystansów, począwszy od 5 km a skończywszy na 300-400 km. Choć najczęstszymi dystansami są 50 i 100 km. Dłuższa trasa jest z reguły wliczana do Pucharu Polski w Maratonach Rowerowych na Orientację. O kolejności zawodników na mecie decyduje liczba zaliczonych punktów kontrolnych oraz czas przejazdu. Ten drugi czynnik jest ograniczony zwykle do około 8-12 godzin, choć zdarzają się zawody dwudniowe.

My opiszemy w tym krótkim wpisie tylko jeden z takich maratonów, który odbył się w 2015 roku w okolicach góry Kamieńsk w województwie łódzkim – BikeOrient, którego organizatorem jest Klub Turystyki Rowerowej o tej samej nazwie.

Co innego jest w takich zawodach? Przede wszystkim mapa i zaznaczone na niej kilkanaście punktów gdzieś w terenie. Obszar zawodów znajduje się w promieniu kilkudziesięciu km od punktu startowego. Mapy otrzymuje się kilka minut przed startem, to chwila by zastanowić się nad wariantem przejazdu pomiędzy punktami. Kreśli się w miarę optymalną trasę przejazdu, choć trzeba uważać, nie zawsze najkrótsza droga to ta najlepsza. Często na miejscu okazuje się, że są góry, trzęsawiska, albo przeprawa przez rzekę jest niemożliwa, bo np. nie kursuje prom.

Problemów oczywiście może być więcej, ale chyba tym bardziej podoba nam się taka formuła zawodów. Po starcie raczej nie zdarza się by wszyscy zawodnicy ruszyli w tym samym kierunku. Najczęściej już po kilku minutach każdy jest zdany na siebie lub na swoją grupę.

Największym przyjacielem zawodnika prócz mapy jest oczywiście kompas, w przypadku zawodów w dzień można się sugerować słońcem, ale gdy jest duże zachmurzenie, bądź zawody odbywają się w nocy, to pojawia się problem. Tak więc chyba w skrócie opisaliśmy jak wygląda większość zawodów. Oczywiście różnią się między sobą, każdy organizator wypracował przez lata swoją formułę. Raz jest ona lepsza, raz gorsza, ta z BikeOrientu to pierwsza liga.

Zdecydowaliśmy się na krótszą trasę, około 50 km obejmujących 10 punktów do zaliczenia. Start BikeOrientu zaplanowany był na godzinę 9:00. Tuż przed startem otrzymaliśmy mapy i zastanawialiśmy się nad naszym wariantem przejazdu. Połączyliśmy kropki liniami wzdłuż dróg, ścieżek itd. Liczyliśmy na to, że teren będzie dla nas łaskawy. Choć kilka Punktów Kontrolnych znajdowało się na szczycie góry.

Niektóre punkty trzeba było trochę poszukać, umieszczone były w oddaleniu od drogi, z opisem szczyt wydmy, brzeg stawu. Jednak gdy wydm jest więcej, lub trafiamy na małe pojezierze, rodzi się pytanie. Który to staw? Która wydma? Trzeba cały czas kontrolować trasę, spoglądać na kompas i liczniki rowerowe, które odmierzają przejechany dystans od np. ostatniego skrzyżowania.

Niejednokrotnie na zawodach, gdy stracimy orientację, trzeba cofnąć się do charakterystycznego miejsca na mapie co do którego nie mamy wątpliwości gdzie się znajduje i ponownie spróbować odszukać punkt kontrolny.

Na BikeOriencie najczęściej w połowie trasy znajduje się punkt kontrolny przy którym zorganizowany jest bufet. Do tradycji BikeOrientu należą domowe ciasta. Dostępna jest oczywiście woda, herbata, zawsze są owoce i jakieś wafle.

Większość zaplanowanych punktów udało się odnaleźć bez większych problemów, na koniec zostawiliśmy sobie 3 punkty znajdujące się blisko siebie na szczycie góry. Czekał nas solidny podjazd, wybraliśmy drogę asfaltową, prowadzącą nieco dookoła, ale jednak zdecydowanie wygodniejszą.

Na szczycie nie obyło się bez problemów, piasek był wszędzie, czuliśmy się trochę jak na pustyni. Były miejsca gdzie nie było mowy o jeździe, rower trzeba było prowadzić. Chwila odpoczynku była niezbędna 🙂

Na koniec zawodów czekał nas zjazd po trawiastym stoku narciarskim. Gdy dojechaliśmy na metę byliśmy z siebie zadowoleni. To były pierwsze nasze zawody w 2015 roku, dopiero nabieraliśmy kondycji. Za to bawiliśmy się wyśmienicie, tym bardziej, że spotkaliśmy się ze sporą grupą znajomych z podobnymi zainteresowaniami 🙂

Na koniec organizatorzy przygotowali ciepły posiłek, a gdy wszyscy trochę odsapnęli rozpoczęła się ceremonia wręczenia nagród i medali. Dodatkowo wśród wszystkich uczestników odbyło się losowanie upominków.

Mamy nadzieję, że udało nam się Was zachęcić do spróbowania swoich sił w tego typu zawodach. Możemy obiecać, że się nie zawiedziecie. Zawody te zmuszają nie tylko do ruchu, ale i do kreatywnego myślenia, oraz są po prostu świetną zabawą.

2 thoughts on “BikeOrient na Górze Kamieńsk

  1. . . .świetnie mi się przeczytała ta, epicka wręcz, relacja . . .dzięki ! . . .ja „czuję” tematy InO . . .mam medale z małych Imprez (pieszych). . .organizuję szkolenia i Imprezy dla początkujących . . .korci mnie połączenie InO z NW . . .pozdrawiam ! . . . .a.j.t.
    P.S. . . .zabrakło mi w relacji informacji o skali mapy . . . .a.j.t.

    1. Witamy, najczęściej skala to 1:50’000. Choć na niektórych zawodach zdarzają się mapy do 1:200’000. Są zawody które słyną z wykorzystywania map z lat 80 XX wieku. Czasami są rozświetlenia miejsc, a zdarzają się też przypadki, że jest kilka map w różnych skalach 😉 Dopiero wtedy jest zabawa na całego 🙂

Skomentuj Dariusz Kleina Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *