Od dłuższego czasu planowaliśmy wypad do Beskidu Sądeckiego. Rok 2021 układał się przez większość czasu nie po naszej myśli. Dopiero w długi listopadowy weekend zjawiliśmy się w Krynicy Zdroju.
Wejście na Jaworzynę Krynicką
Prognozy pogody nie nastrajały nas optymistycznie, jednak gdy ruszyliśmy na Jaworzynę Krynicką słońce coraz pewniej przebijało się przez poranne mgły i zachmurzenia. Początkowo planowaliśmy poruszać się zielonym szlakiem, jednak ilość błota na jego początkowym fragmencie skutecznie nas od tego odwiodła. W zamian zdecydowaliśmy się na nieco inny wariant.
Wzdłuż Czarnego Potoku prowadzi szeroka utwardzona droga. Może widoki z niej nie są, aż tak piękne jak ze szlaku, jednak we mgle raczej nie robiło nam to większej różnicy.
Pnąc się coraz wyżej mgły powoli zanikały, słońce coraz bardziej grzało. Pod koniec wspinaczki w pobliżu schroniska wróciliśmy na zielony szlak i dopiero tam spotkaliśmy innych turystów.
W schronisku postanowiliśmy zrobić sobie nieco dłuższą przerwę, by ogrzać się i napić czegoś rozgrzewającego przy ciepłym kominku. Mimo wszystko dwugodzinna wspinaczka odcisnęła na nas swoje piętno. Widoki spod schroniska zapierały dech, tym bardziej, że w dolinach było widać mgły przez które pierwotnie się przebijaliśmy.
Po godzinnym popasie, w końcu wybraliśmy się na szczyt Jaworzyny Krynickiej. We wstępnym planie (ze względu na dość krótki dzień) mieliśmy zjazd kolejką ze szczytu i następnie udanie się w kierunku wieży widokowej w Słotwinach.
Zejście z Jaworzyny
Na szczycie okazało się, że trwają w najlepsze prace remontowe kolejki i o zjeździe nie ma mowy. Tak więc zrobiliśmy kilka zdjęć i udaliśmy się w drogę powrotną, tym razem wykorzystując czerwony szlak pieszy.
Schodząc natykaliśmy się na spore grupy turystów, trafiliśmy też na mieszkańców z którymi ucięliśmy sobie krótką pogadankę. Chcieliśmy się dowiedzieć czy wieża widokowa w Słotwinach jest dzisiaj otwarta, co nie było pewne, ze względu na święto. Udało się jednak zauważyć cienie poruszające się na kładce nad drzewami. Tak więc wieża była dalej w naszym planie. Jednak jak wspomnieliśmy nieco wcześniej dzień był krótki i postanowiliśmy dotrzeć tam nieco inaczej.
Samo zejście z Jaworzyny trwało podobnie jak wejście około dwóch godzin. Pod koniec zeszliśmy z czerwonego szlaku korzystając z wąskich ścieżek i nieco na azymut udało nam się dotrzeć do samochodu. Ruszyliśmy nim do Słowtwin, daleko nie było.
Wieża widokowa w Słotwinach
Na miejscu zaparkowaliśmy na parkingu pod drewnianym kościółkiem, znajdującym się nieco dalej od samego wyciągu.
Zaatakował nas przemiły tubylec żądając od nas opłaty w wysokości 10 zł. Trochę nas to zbiło z tropu, bo wcześniej widzieliśmy informację, że parking jest darmowy. Jak się później okazało ten darmowy znajduje się pod samym wyciągiem, a informacja o tym, że ten na którym stanęliśmy jest płatny jest wyjątkowo mało widoczna.
Podchodząc pod wyciąg zaczęliśmy studiować cennik, tutaj okazało się, że wejście na wieżę jest płatne 55 zł od osoby, dodatkowo jeżeli chcemy się posiłkować kolejką w obie strony musimy dodatkowo wyłożyć po 19 zł od osoby. Na wejście na piechotę raczej nie było już czasu, gdyż do zachodu słońca zostało około godziny. Na pocieszenie w kasie dostaliśmy małą paczkę paluszków o smaku czosnkowym. Chyba chodziło o odstraszanie komarów ;), a może wampirów?
Na szczycie zaskoczył nas ogrom samej wieży, trasa po ścieżce „wśród drzew” to mniej więcej kilometr. Widoki z samej ścieżki są dość przyjemne, tym bardziej, że cały czas widzieliśmy Jaworzynę Krynicką, którą zdobyliśmy kilka godzin wcześniej. Im wyżej szczytu wieży tym tłum bardziej gęstniał i nikomu nie przeszkadzał silny wiatr.
Krótkie podsumowanie
Podsumowując widoki z wieży nie są adekwatne do ceny, zdecydowanie lepsze są te z Jaworzyny Krynickiej gdzie można zobaczyć szczyty odległych Tatr.
Czy polecilibyśmy odwiedzenie wieży w Słotwinach?… Mamy mieszane uczucia co do tego. Patrząc na koszty – około 160 zł za godzinę atrakcji… to trochę dużo na dwie osoby. Czy pojawimy się na tej wieży jeszcze raz? Chyba tylko wtedy cena będzie bardziej adekwatna do atrakcji. Myślimy, że 20 zł od osoby to górna granica dla tego typu przyjemności (piszemy tutaj o samej wieży, wyciąg to inna para kaloszy).
Czy polecilibyśmy odwiedzenie Jaworzyny Krynickiej? Zdecydowanie tak, najlepiej pieszo 😉 i… jeżeli tam będziecie to odwiedźcie schronisko. Zachwyciła nas pieczona na miejscu szarlotka i grzane piwo, które niektórych rzucało o glebę 😉
Wkrótce postaramy się opisać nasze wrażenia z innych miejsc Beskidu Sądeckiego, jednak możemy śmiało napisać, że nie jest to nasz ostatni wyjazd w tamte rejony.