Miodobranie 2022 w Żelechlinku

W trakcie zwykłego tygodnia na jakiś dłuższy wyjazd mamy szanse jedynie w niedzielę. Staramy się więc je wykorzystać najlepiej jak to możliwe. Po dwóch latach pandemii Covid-19 w końcu wysypały się różnorodne „imprezy” plenerowe. Weekend 4-5 czerwca 2022 wyjątkowo obfitował w różnego rodzaju imprezy. Po namyśle wybraliśmy Miodobranie w Żelechlinku w powiecie tomaszowskim.

Zadecydowało o tym kilka czynników. Po pierwsze mogliśmy się tam wybrać rowerami, gdyż można większość trasy przejechać lasami, po mało uczęszczanych ścieżkach. Po drugie wspaniała pogoda – słońce grzało od rana, a słaby wiatr z północy nie był w stanie pokrzyżować nam planów.

Przygotowaliśmy mapy Wydawnictwa Turystycznego Compass. Najlepsze w naszym przypadku okazały się „Łódzkie – część południowa” obejmująca swoim zakresem interesujący nas obszar i mająca skalę 1:100000. Co odpowiada 1 km na 1 cm mapy.

Ruszyliśmy z domu około 9:30 mając w pamięci to, że w Żelechlinku powinniśmy być nie wcześniej niż o godzinie 13:00, bo o tym czasie rozpoczynała się sama impreza.

Początkowo jechaliśmy z Tomaszowa po drodze serwisowej wzdłuż krajowej S8, było to głównie spowodowane tym, że najbliższą okolicę mamy dość dobrze spenetrowaną. Liczyliśmy na poznanie nowych miejsc nieco dalej. Na boczne drogi skręciliśmy dopiero w okolicy Lubochni, a dalej przez las za wsią Brenica, aż do okolic Stanisławowa Studziańskiego, gdzie zatrzymaliśmy się na nieco dłużej.

Mimo tego, że co jakiś czas trafiamy w to miejsce, to również mamy tendencję do zapominania o nim. Być może po prostu zbyt rzadko wybieramy ten kierunek. Znajduje się tutaj śródleśny zbiornik wodny Chociszew-Lesisko na rzece Krzemionce. Dookoła znajduje się sporo ławek, duża wiata i miejsce na ognisko. Zawsze spotykaliśmy tutaj sporo wędkarzy, ale też osoby zwyczajnie odpoczywające na łonie przyrody.

Po kilkunastominutowym popasie wyruszyliśmy dalej, kierując się na Bukowiec i Stary Bukowiec gdzie po sprawdzeniu naszych czasomierzy doszliśmy do wniosku, że będziemy sporo przed czasem na mecie. Postanowiliśmy więc odbić na północny-wschód i odwiedzić wsie Julianów, Petrynów i Stare Byliny.

Tam skręciliśmy na zachód kierując się na Janów, gdyż Karolinie przypomniało się, że kilka lat temu miała przyjemność gościć w pasiecie Nowiccy w tejże miejscowości. Spodziewaliśmy się, że raczej na miejscu nie dokonamy zakupu, czy degustacji świetnych lokalnych miodów, gdyż wszyscy okoliczni pszczelarze będą w Żelechlinku. Niemniej dobrze jest sobie odświeżyć drogi którymi się jechało kilka lat wcześniej.

Po zrobieniu kilku zdjęć udaliśmy się w końcu do Żelechlinka. Odszukanie miejsca imprezy nie było zbyt skomplikowane, w zasadzie wszystkie samochody i mieszkańcy zmierzali do tego miejsca. Po chwili byśmy już na miejscu. Chwilę spędziliśmy przy estradzie, następnie udaliśmy się nieco dalej gdzie zostaliśmy poczęstowani świetną grochówką z kotła, oraz kiełbasą i kaszanką z grilla obsługiwanego przez strażaków.

Spotkaliśmy kilku znajomych, była okazja zamienić z nimi kilka zdań. Jednak największą atrakcją były stoiska poszczególnych gmin powiatu tomaszowskiego z łakociami opartymi na miodzie.

Widzieliśmy m.in. ciasta, chleby, kanapki, placki, pierogi, śledzie i mięso na miodzie, miody pitne oraz wiele, wiele innych specjałów. W zasadzie bez większych problemów można było przyjechać i najeść się do syta kosztując niewielkie ilości serwowanych przysmaków.

Na miejscu znajdowały się oczywiście stoiska, gdzie można było nabyć wszelkiej maści akcesoria związane z pszczelarstwem oraz oczywiście same wszystkie produkty wytwarzane przez pszczoły.

Po ponad godzinie spędzonej w słodkiej stolicy 🙂 powiatu tomaszowskiego ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Jak przystało na turystów nie chcieliśmy wracać drogą, którą przyjechaliśmy. Patrząc na mapy zdecydowaliśmy się na Teodorów, Studzianki i Czerniewice. Stąd pojechaliśmy 18 km odcinkiem leśnym prowadzącym do Spały i dalej przez Ciebłowice Małe do Tomaszowa Mazowieckiego.

Całą wycieczka zajęła nam około 10 godzin (w tym czasie pokonaliśmy 87km), z tego samej jazdy było nie więcej niż 6 godzin. Reszta to przerwy na zdjęcia, posiłki i inne krótkie przerwy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *