OrientAkcja 2022 – Plichtów

Krótki wstęp

Ten wpis przygotowaliśmy by pokazać, że pomimo rywalizacji można się świetnie bawić na zawodach sportowych. Te na orientację są szczególne, często trasa przebiega przez malownicze obszary. Punkty rozmieszczone są w pobliżu ciekawych czy zaskakujących miejsc.

Przygotowania

Ostatni raz na zawodach byliśmy ponad dwa lata temu, jeszcze przed pandemią, więc samo przygotowanie potrzebnych rzeczy zajęło nam sporo czasu. Poza rowerem i kaskiem, które są wręcz obowiązkowe, zastanawialiśmy się co jeszcze musimy ze sobą zabrać. Wyliczanka ciągnęła się długo. Zaczęliśmy od mapników, kompasu, lampek, zakreślaczy, aparatów, batonów, kanapek, napojów…. Niestety dopiero na miejscu okazało się, że i tak część elementów została w domu 😉 Najbardziej przeszkadzał brak zakreślaczy 😉

Baza

Baza rajdu znajdowała się w Plichtowie w Gminno Parkowym Centrum Kultury i Ekologii. Dotarliśmy tam pół godziny przed startem. Szybka rejestracja, przywitanie się ze znajomymi i przygotowanie rowerów.

Start

Wystartowaliśmy około 8:30. W zasadzie do wtedy dostaliśmy do ręki mapy. Pochyliliśmy się nad nimi i… zaznaczyliśmy tylko fragment trasy obejmujący pierwsze cztery punkty. Czemu nie więcej? Zakładaliśmy, że z ostatniego z tych punktów możemy wybrać się przynajmniej w dwóch różnych kierunkach. Trudno było nam też określić ile będziemy w stanie przejechać i ile zdobyć punktów. Cała trasa to 27 punktów i około 150km na trasie Giga (na którą się zarejestrowaliśmy). Zamknięcie mety było planowane o godzinie 17:30, spóźnienie powodowało utratę zdobytych na trasie punktów.

Po zachodniej stronie autostrady A1 były tylko trzy punkty, zaczęliśmy więc od nich.

PK4 – Kikut na płaskiej górce

Dojazd do tego punktu był banalny, większość to asfalt, pod koniec trochę terenu. Z dotarciem do lampionu nie było problemu, głównie przez to, że obok niego kłębiło się sporo zawodników. Dojeżdżając do tego miejsca słyszeliśmy rozmowy współzawodników o tym, że do punktów będą się ciągnęły „pociągi” (i jak się później okazało były to prorocze słowa). Gdy wcześniej analizowaliśmy możliwe warianty przejazdu wyglądało na to, że jest ich przynajmniej kilkanaście. Liczyliśmy na to, że zawodnicy szybko się „rozjadą”, każdy w swoją stronę i na swój wariant.

PK1 – Dąb w parowie

Po zachodniej stronie autostrady wielu wariantów nie było… 😉 Punkty można było zaliczać, bądź w kolejności którą my obraliśmy lub w odwrotnym kierunku. Część zawodników pewnie i tak wybrała się od razu na wschód od autostrady. Wracając jednak do naszego punktu to i tutaj trafiliśmy na zawodników, jednak odnalezienie punktu nie było oczywiste. Zjazd na niego przestrzeliliśmy koncertowo, pewnie dlatego, że rewelacyjnie zjeżdżało się z górki. Na dole przyszła chwila otrzeźwienia i musieliśmy podjechać ponownie na szczyt górki i odszukać właściwą ścieżkę. Od tej chwili było już prosto, a sam dąb został odnaleziony dość szybko.

PK3 – Zakręt strumienia

Po ruszeniu do kolejnego punktu gdzieś zaczęli tracić się rowerzyści. Do samego punktu wg mapy można podjechać przynajmniej z kilku stron. Wybraliśmy drogą od południa przez niewielki drewniany mostek, dalej wąską ścieżką wzdłuż rzeki. Popełniliśmy drobny błąd, bo powinniśmy odmierzać odległość – kontrolując przynajmniej wskazania licznika, a jechaliśmy trochę na „pałę” i punktu zaczęliśmy szukać za wcześnie. Na szczęście szybko doszliśmy do właściwego wniosku, że jesteśmy nie w tym miejscu i ruszyliśmy dalej, a po przejechaniu jeszcze 150m punkt był widoczny na drzewie.

PK 10 – Pieniek przy drodze

Po wyjechaniu z poprzedniego punktu na drogę musieliśmy się zastanowić, czy jechać na PK5 czy na PK10. Doszliśmy do wniosku, że PK5 odwiedzimy wracając, tak więc pognaliśmy na PK10, pewnie wybraliśmy kompletnie inny wariant niż wszyscy przy dojeździe. Wyjechaliśmy nieco poza mapę, by skręcić bezpośrednio na drogę prowadzącą na szukany punkt. Praktycznie, aż do samego lampionu nie spotkaliśmy nikogo. Dopiero na miejscu w pobliżu pieńka natrafiliśmy na rowerzystkę. Podbiliśmy karty i pognaliśmy na PK25.

PK25 – Źródło

Dojazd wydawał się banalny, prawie do końca ścieżki leśnej, a następnie pod kątem nieco na wschód. Co może się nie udać? A jednak…. Zamiast liczyć przecinki, czy odmierzyć przy pomocy licznika odległość, założyliśmy, że jak będzie ścieżka pod kątem na wschód to tam musimy wjechać i… tak zrobiliśmy. Tyle, że ścieżka w którą wjechaliśmy była jakieś 400m za wcześnie (o tym dowiedzieliśmy się kilkanaście minut później, analizując mapę). W wyborze ścieżki utwierdziło nas to, że jechało kilku innych rowerzystów. Źródła jednak nie było. Dojechaliśmy do jakiegoś młodnika z płotem, za którym była szeroka ścieżka. Już wiedzieliśmy, że jesteśmy nie tam gdzie powinniśmy. Straciliśmy dobre kilkadziesiąt minut. Rozważaliśmy opcję powrotu do głównej ścieżki lub próby przebicia się na azymut do tego punktu.

Powrót ścieżką którą jechaliśmy nieco wcześniej jakoś nam się nie uśmiechał – masa powalonych drzew. Druga opcja też odstraszała, gęste zarośla raczej wskazywały na to, że będziemy krążyć po okolicy przez kolejne kilkadziesiąt minut. Tak więc odpuściliśmy i pojechaliśmy na kolejny punkt.

PK20 – Skraj lasu

Wiedząc gdzie mniej więcej jesteśmy skierowaliśmy się na polną ścieżkę prowadzącą przez pole. Po dotarciu do asfaltu odbiliśmy w prawo i bez większych problemów wjechaliśmy na ścieżkę prowadzącą na punkt. Tym razem obyło się bez większych problemów.

PK18 – Ruiny Ambony

Trasa z poprzedniego punktu wydawała się praktycznie banalna, dopiero pod koniec musieliśmy wjechać na ścieżki polne. Jednak pod sam koniec okazało się, że ścieżka urywa się przed końcem lasu. Trochę na azymut przeszliśmy przez zarośla trafiając prawie idealnie na powaloną ambonę.

PK6 – Rozwidlenie parowów

Minęło już trochę czasu od startu. Organizatorzy nie przewidzieli po drodze żadnego bufetu, a my powoli robiliśmy się głodni. Jadąc drogami rozglądaliśmy się za jakimś sklepem. Na ten trafiliśmy w Kołacinie. Rozglądając się po półkach… mieliśmy problem by coś wybrać. Okazało się, że przy kasie znajdowało się stoisko z ciastami i…. na tym się skupiliśmy. Nie wiemy czy ten jabłecznik był tak smaczny, czy my tak głodni… niemniej zakupiony kawał ciasta zniknął w naszych żołądkach w kilka chwil.

Dopiero po posiłku ruszyliśmy dalej. PK6 nie powinien nastręczyć nam większych problemów. Tak w zasadzie było, dotarcie do perforatora nie było skomplikowane. Pewnie dlatego, że kilku rowerzystów kręciło się w pobliżu.

PK11 – Zakręt płytkiego parowu

Ten rajd zapadnie nam w pamięci chyba głównie przez parowy, spora część opisów punktów zawierała zbliżony opis. Cóż… lepsze to niż wysokie drzewo w lesie 😉

Fragment asfaltowy nie nastręczył nam problemów, wjazd we właściwą przecinkę również. Niestety na koniec zmyliły nas hordy rowerzystów kręcących się na wszystkich możliwych ścieżynkach. Po kilku minutach bezproduktywnego jeżdżenia wróciliśmy do głównej ścieżki i odmierzyliśmy przy pomocy licznika w rowerze odległość jaka wynikała z mapy. Wjechaliśmy prawie na punkt. Po raz kolejny okazało się, że popełniamy proste błędy.

PK15 – Samotne drzewo iglaste

Do kolejnego punktu w linii prostej nie było daleko. Na mapie dojazd ścieżkami też nie wyglądał na specjalnie skomplikowany, jednak w terenie okazało się, że ścieżka jest mocno zarośnięta, na dokładkę po lekko pagórkowatym terenie. Drzewo było we wskazanym miejscu. Tutaj ponownie musieliśmy się posilić, tyle, że tym razem wykorzystaliśmy zapasy wzięte ze sobą.

PK23 – Skarpa między jarami

Po chwili odpoczynku pojechaliśmy dalej, już byliśmy pewni, że nie zaliczymy kompletu punktów. Czasu było coraz mniej. Musieliśmy dobrze przemyśleć jak zebrać najwięcej punktów jadąc do mety.

Dojazd do PK23 był dość prosty, poza tym, że posiłkowaliśmy się krótkim fragmentem DK72. Szybko uciekliśmy na boczną leśną drogę. Tutaj było sporo rozlewisk po ostatnich opadach, co dodatkowo nas spowalniało i wymuszało jazdę po polu. Przy rozlewisku bez większego problemu odnaleźliśmy właściwą drogę pod górę i szybko zameldowaliśmy się na punkcie. Podbiliśmy karty i zawróciliśmy.

PK12 – Koniec dawnej bocznicy

Wyjechaliśmy na asfaltową drogę, a w między czasie próbowaliśmy określić, z której strony podjechać na punkt, czy lepiej zrobić to od północy, czy może od południa. Wybraliśmy ten drugi wariant. Kilkaset metrów przed punktem jakiś współzawodnik poradził nam jak najłatwiej tam dojechać. Wybraliśmy niby łatwiejszy wariant z mniejszą ilością krzaków. Lampion wyjątkowo widoczny więc nie mieliśmy z nim problemów. Tylko gdzie tutaj była ta bocznica ;), widzieliśmy tylko krzaki.

PK8 – Odnoga jaru

Patrząc na mapę, dochodzimy do wniosku, że lepiej będzie podjechać do niego od strony Koluszek. Będzie nas czekał mały trekking na przełaj do PK, ale co tam. Przynajmniej będzie mniej podjazdów na trasie.

Standardowo przejechaliśmy kilka km po asfalcie, ale za Smykówkiem wpakowaliśmy się w leśne przecinki. Sprawdziliśmy dokładnie miejsce gdzie powinniśmy szukać punktu i piechotką udaliśmy się na poszukiwania. Od strony z której przyszliśmy lampion był widoczny z daleka.

PK17 – Karpa w parowie

Czuliśmy coraz większe zmęczenie. Ponownie zaczęliśmy rozglądać się za sklepem. Przy drogach którymi jechaliśmy nie było szans na cokolwiek. Cóż… zapasy były na wyczerpaniu, liczyliśmy jednak na to, że coś znajdziemy.

Skierowaliśmy się na Stare Koluszki i odbiliśmy dalej na Przanowice Duże, tam już ścieżką leśną na punkt. Niby szło rewelacyjnie, ale wycieńczenie dało znać o sobie. Przestrzeliliśmy właściwe miejsce i straciliśmy cenne minuty.

Pochyliliśmy się nad mapą, a w między czasie dojechali inni zawodnicy. Było raźniej i dość szybko odnaleźliśmy punkt. Kompletnie zmęczeni zatrzymaliśmy się przy wyjeździe z lasu w słońcu. W sakwie odnaleźliśmy dwa musy owocowe, były pyszne, słodkie i mokre. Po chwili mogliśmy jechać dalej.

PK26 – Ambona

Według mapy mieliśmy kawałek się wrócić i odbić na zachód, jednak tak świetnie się zjeżdżało, że wróciliśmy do Starych Koluszek ;). Dopiero tam zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak. Pojechaliśmy więc alternatywną ścieżką asfaltową, tyle, że nadrobiliśmy kilka km. Ostatni kilometr drogi to ścieżka leśna, nieco zalana, ale jazda była możliwa na całym odcinku. Znalezienie ambony nie było szczególnie wymagające, tym bardziej, że stała przy ścieżce którą jechaliśmy, więc podbiliśmy karty i pojechaliśmy dalej.

PK14 – Źródło

Jadąc do Małczewa przy którym był kolejny punkt z niepokojem patrzeliśmy na niebo. Robiło się ciemno, wyglądało na to, że idzie na nas jakaś ulewa. Zerknęliśmy na windy.com i nie wyglądało to dobrze. Z odszukaniem PK nie mamy większego problemu, tym bardziej, że znajduje się w pobliżu cmentarza z pierwszej wojny światowej na którym byliśmy już kilkukrotnie. Standardowo trafiamy na kilku rowerzystów więc tym bardziej nie mamy z nim problemów.

Meta

Wróciliśmy na asfalt i pędziliśmy do mety. Trochę szkoda, bo im bliżej byliśmy mety tym bardziej byliśmy pewni, że odpuścimy zarówno PK5 jak i PK2, które są w pobliżu. W Ksawerowie zaczęło lać, wymusiło to na nas krótki postój na ubranie kurtek przeciwdeszczowych. Pomimo tego ubrania robiły się coraz cięższe, szybko też się wychładzaliśmy. Odcinek prawie 10km wlókł się niemiłosiernie. Wpadliśmy na metę jakieś 15 minut przed końcem czasu. Przemoczeni oddaliśmy karty, szybko się przebraliśmy w coś suchego i pognaliśmy na gorący i smaczny posiłek.

W cieple czekaliśmy na rozpoczęcie ceremonii wręczenia medali, częstowaliśmy się kukułkami 😉 i gorącą herbatą.

Małe podsumowanie

W skrócie trzeba napisać, że impreza była świetnie zorganizowana, trochę musieliśmy się przyzwyczaić do tego, że lampiony są pochowane. Jednak prawie trzyletnia przerwa w rajdach rowerowych zrobiła swoje. Przypominaliśmy sobie jak powinno się nawigować, jak ważne jest odliczanie odległości i jak ważne jest zabranie ze sobą prowiantu. Tym bardziej, że teren po którym jechaliśmy nie słynie ze zbyt wielu sklepów.

Z ciekawości spojrzeliśmy kiedy byliśmy ostatnio na OrientAkcji. Okazało się, że był to 2015 rok. Sporo czasu minęło. Mamy nadzieję, że po raz kolejny pojawimy się na kolejnej edycji, a nie za kilka lat.

Wyniki

Wyniki opublikowane są na tej stronie: Wyniki Plichów 2022

Strona OrientAkcji: OrientAkcja

Nasz ślad z przejazdu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *